Biały niczym
kartka papieru puch, spadał powoli kołysząc się w powietrzu. Można by było
nawet pomyśleć że żyje własnym życiem, z dala od zmartwień, smutków,
odizolowany od szarej rzeczywistości otaczającej nas z każdej strony. Odnoszę
wrażenie że nie powinienem podziwiać aktualnego krajobrazu za oknem,
szczególnie z gorącym kubkiem w ręku oraz z bawełnianym kocem okrywającym moje
przemarznięte nogi. Nadchodzi bowiem, a przynajmniej powinna nadchodzić długo
oczekiwana przeze mnie wiosna. Czas rozkwitu, nowych początków, wiecie sami.
Niestety jak na moje nieszczęście, będę musiał jeszcze trochę poczekać albowiem
Pani Wiośnie się nie śpieszy.
***
Z rozmyślań wyrwała chłopaka, mała biała kulka sunąca po
mahoniowej, ciemnej podłodze. Aktualnie próbowała wdrapać się, w jej mniemaniu
– na wielką przeszkodę którą były nogi blondyna.
- Hej brudasie – Mruknął blondyn w stronę stworzenia,
następnie przeczesując palcami jego nieco ubrudzoną sierść, - Znowu bawiłeś się
w błocie, co? Chodź, nie mogę cię przecież tak zostawić – Jak powiedział, tak
zrobił. Chwilę później znajdował się już w wyłożonej zielonymi kafelkami
łazience. Była ona utrzymana dość schludnie, w porównaniu do pozostałej części
domu, niemal zatopionej w różnego rodzaju przedmiotach. Gdzieniegdzie można
było dostrzec poprzewracane tubki, czy chodź by pozostawioną bieliznę w tej
chwili leżącą niezdarnie na kafelkowej podłodze. Poza tymi drobnymi
szczegółami, dla Naruto był to porządek, z którego za pewne był bardzo zadowolony.
- Coś dzisiaj taki spokojny? Zaczynam się o ciebie martwić.
Dobrze cię znam, i co jak co, ale wody to ty nie lubisz. – Burknął, po czym
sięgnął do kurka w celu odkręcenia go. Po chwili dało się słyszeć szum płynącej
wody, przyjemnie wypełniającej cisze. Był to jeden z dźwięków który pomimo
największego zdenerwowania, całkowicie uspokajaj blondyna. Z tego właśnie
powodu, zawsze marzył o nie dużej, przytulnej willi nad morzem, w której mógł
by, oderwać się od codzienności. Tylko on, woda i …
- Wowf! – W najmniej odpowiedniej chwili dał o sobie znać
nieco już podirytowany kudłacz – Tak, tak, i TY. Chociaż bardziej miałem na
myśli słońce -
Wyszorował psa, po czym rozejrzał się w poszukiwaniu
ręcznika. Jego zdobyczą był nieduży pomarańczowy kawałek materiału, z którym
zadowolony odwrócił się w stronę zbiornika. Ku jego zdziwieniu, zamiast
stworzenia ujrzał mokre ślady na kafelkach.
- A to chytrus
***
- Gdzie mój telefon, gdzie mój telefon! – powtarzałem sobie
nerwowo, przeszukując już 3 stertę ubrań. Akurat wtedy kiedy był mi potrzebny,
tajemniczo znikał a ja, jak zawsze musiałem marnować cenny czas ma zabawę w
poszukiwanie skarbów. Chociaż jeśli mam być szczery, już nie jeden raz
znalazłem coś ciekawego. Weźmy za przykład taką szczoteczkę elektryczną, spod
mojego łóżka. Nie, nie pytajcie, jak się tam znalazła bowiem sam nie wiem i
może lepiej dla mnie jeśli się nie dowiem. Telefon ponownie za wibrował,
zdradzając mi swoje położenie, tym razem nie dam się tak łatwo przechytrzyć!
Jak się okazało, urządzenie było po poduszką – Baka, baka, baka!* - Zakląłem w
myślach, przypominając sobie że schowałem je tam godzinę temu.
Tak jak myślałem, sms od Kiby. Zaraz usłyszę kolejną porcję
bredni w jego wykonaniu.
Hej Naruś! O 15 w
parku, czekam.
Nie zbyt zdziwiła mnie ta wiadomość, szczerze mówiąc spodziewałem
się tego. Z powodu braku innej możliwości, rozsunąłem klawiaturke, wystukując
naprawdę wyczerpującą odpowiedź.
Raczej nie będę mógł
przyjść
Po 5 minutach, rozbrzmiał sygnał w postaci mojej ulubionej
piosenki. Gotowy, na konsekwencje, zaakceptowałem połączenie następnie słysząc
– Naruto! Masz być o 15, bo inaczej ci głowę utnę. Nie żartuje! – prawie że
wykrzyczał do słuchawki przyjaciel.
- Obawiam się że nie będę mógł – Nie ma to, jak powtarzać tą
samą informacje drugi raz, zupełnie jakby do szatyna nie docierał sens moich słów.
- Nie akceptuje odpowiedzi ‘nie’. Masz być i basta!
- Nie
- Coś ci mówiłem! No Naruś, ładna pogoda, połazimy po
mieście… no weź – Próby namowy zostały ponownie odrzucone odpowiedzią – Nie -
- Czemu nie? Jest ładna, ok? Może trochę małomówna, ale
rekompensuje jej to uroda! Poznałem ją wczoraj w bibliotece, i od razu pomyślałem
o tobie. Ma na im…- Zanim zdążył dokończyć odpowiedź została przeze mnie przerwana.
- Kiba. Nie obchodzi mnie jak się nazywa, jaka jest, a co na
pewno jak wygląda! Dziękuje że się o mnie martwisz, ale nie jestem
zainteresowany – odburknąłem nieco już podirytowany. Zaobserwowałem że od
jakiegoś czasu, prawie w ogóle nie kręcą, a co więcej – nie pociągają mnie
dziewczyny. Nie wiem czym jest to spowodowane, i czy jest to normalne. Wiem
jedno, póki co nie zamierzam brać pod uwagę jednej z opcji, którą jest nic
innego jak inna orientacja seksualna. Oczywiście, nie było to nie uniknione
lecz wolałem przekonać się o tym z biegiem czasu.
- Naprawdę nie dasz się namówić? Ten jeden, jedyny raz?
Naaaruuuuś? – wyjęczał do słuchawki uparty szatyn.
- Będę na 15. Tylko już się zamknij – Zdecydowanie
ciągnięcie dalej tej wymiany zdań nie przyniosło by pozytywnych rezultatów. Welcome to hell…
***
Niczego się nie spodziewając, wkroczyłem do łazienki w celu
wzięcia prysznicu. Zastrzyk energii w postaci zimnej wody, jest naprawdę dobrym
sposobem na całkowite wybudzenie się. Niestety moje plany zostały pokrzyżowane,
w momencie gdy zobaczyłem porozwalane ubrania Itachiego. Zaakceptuje wiele, ale
tego nie będę tolerował. A co na pewno nie zamierzam gapić się na czerwone bokserki
zdobione białymi serduszkami. Pomyśleć że osiągnął już 24 rok życia. Może
i wygląda na dojrzałego mężczyznę, ale co do stanu umysłu mam w dalszym ciągu
spore wątpliwości.
- I – ta – chi! – Mój mrożący krew w żyłach krzyk rozbrzmiał
na całym piętrze. Właśnie taki efekt zamierzałem osiągnąć. Jeśli nie zjawi się
tu w przeciągu 2 minut, pójdę do niego osobiście, a następnie zabiję własnymi
rękoma.
Po upływie paru minut, skierowałem się w stronę pokoju
brata. Otworzywszy drzwi ujrzałem naprawdę żałosny widok – idiota –
stwierdziłem w myślach. Mój szanowny brat tym razem paradujący w bokserkach
odcieniu zieleni, odpłynął w sferę swojej wyobraźni. Widocznie mnie nie
zauważył, pochłonięty śpiewaniem do zużytego dezodorantu. Bez namysłu wyrwałem z
gniazdka kabelek od słuchawek skutkiem czego muzyka ucichła, lepiej dla mnie –
nie ogłuchnie.
- Zabierasz z łazienki swoje łachmany, w tej chwili –
Powiedziałem zimnym, obojętnym głosem, w którym dało się jednak wykryć nutkę
irytacji.
- Hej Sasu, jak się spało? Znowu wstałeś lewą nogą? –
- Zamknij się imbecylu
- Spokojnie, bo ci się jeszcze zmarszczki zrobią, a tego byś
raczej nie chciał, nie? Wtedy to już chyba żadna by się za tobą nie uganiała…
Odwróciłem się na pięcie kierując w stronę ciemnobrązowych
drzwi. Zdecydowanie nie miałem nastroju wysłuchiwać monologów brata, które i
tak donikąd by nie prowadziły. Wezmę ten cholerny prysznic, po czym idę się
przewietrzyć. Może świeże powietrze, pomoże mi ochłonąć.
-----
Baka* - Głupek
Jest to pierwszy dłuższy tekst jaki piszę, a więc proszę o wyrozumiałość. Moja przygoda dopiero się zaczyna, a więc brak mi jeszcze doświadczenia. Jednak mam nadzieję że z czasem nabiorę wprawy.
Tekst dzisiaj opublikowany jest prologiem, a więc akcja idzie na chwilę obecną wolno i ma na celu ukazać jedynie charaktery głównych bohaterów oraz to jak żyją. Co do błędów, możliwe że mogą się pojawić i tutaj proszę o powiadomienie mnie jeśli owe się znajdą.
Byłam bym również niezmiernie wdzięczna nawet za najmniejszy komentarz, który zmotywuje mnie nieco do działania. Nie wiem bowiem czy ktokolwiek tu zagląda, i czy jest sens pisania kolejnych rozdziałów.
Przez przypadek znalazlam Twojego bloga. Prolog bardzo mi sie spodobał, szkoda ze nie opublikowałas niczego więcej- bo naprawdę świetnie piszesz. Chciałabym wiedzieć co będzie dalej, tak więc jeżeli przeczytasz kiedykolwiek ten komentarz wiec ze miałabys już jednego wiernego czytelnika ;)
OdpowiedzUsuń