niedziela, 3 marca 2013

Prolog


    Biały niczym kartka papieru puch, spadał powoli kołysząc się w powietrzu. Można by było nawet pomyśleć że żyje własnym życiem, z dala od zmartwień, smutków, odizolowany od szarej rzeczywistości otaczającej nas z każdej strony. Odnoszę wrażenie że nie powinienem podziwiać aktualnego krajobrazu za oknem, szczególnie z gorącym kubkiem w ręku oraz z bawełnianym kocem okrywającym moje przemarznięte nogi. Nadchodzi bowiem, a przynajmniej powinna nadchodzić długo oczekiwana przeze mnie wiosna. Czas rozkwitu, nowych początków, wiecie sami. Niestety jak na moje nieszczęście, będę musiał jeszcze trochę poczekać albowiem Pani Wiośnie się nie śpieszy.

***

Z rozmyślań wyrwała chłopaka, mała biała kulka sunąca po mahoniowej, ciemnej podłodze. Aktualnie próbowała wdrapać się, w jej mniemaniu – na wielką przeszkodę którą były nogi blondyna.
- Hej brudasie – Mruknął blondyn w stronę stworzenia, następnie przeczesując palcami jego nieco ubrudzoną sierść, - Znowu bawiłeś się w błocie, co? Chodź, nie mogę cię przecież tak zostawić – Jak powiedział, tak zrobił. Chwilę później znajdował się już w wyłożonej zielonymi kafelkami łazience. Była ona utrzymana dość schludnie, w porównaniu do pozostałej części domu, niemal zatopionej w różnego rodzaju przedmiotach. Gdzieniegdzie można było dostrzec poprzewracane tubki, czy chodź by pozostawioną bieliznę w tej chwili leżącą niezdarnie na kafelkowej podłodze. Poza tymi drobnymi szczegółami, dla Naruto był to porządek, z którego za pewne był bardzo zadowolony.
- Coś dzisiaj taki spokojny? Zaczynam się o ciebie martwić. Dobrze cię znam, i co jak co, ale wody to ty nie lubisz. – Burknął, po czym sięgnął do kurka w celu odkręcenia go. Po chwili dało się słyszeć szum płynącej wody, przyjemnie wypełniającej cisze. Był to jeden z dźwięków który pomimo największego zdenerwowania, całkowicie uspokajaj blondyna. Z tego właśnie powodu, zawsze marzył o nie dużej, przytulnej willi nad morzem, w której mógł by, oderwać się od codzienności. Tylko on, woda i …
- Wowf! – W najmniej odpowiedniej chwili dał o sobie znać nieco już podirytowany kudłacz – Tak, tak, i TY. Chociaż bardziej miałem na myśli słońce -
Wyszorował psa, po czym rozejrzał się w poszukiwaniu ręcznika. Jego zdobyczą był nieduży pomarańczowy kawałek materiału, z którym zadowolony odwrócił się w stronę zbiornika. Ku jego zdziwieniu, zamiast stworzenia ujrzał mokre ślady na kafelkach.
- A to chytrus

***

- Gdzie mój telefon, gdzie mój telefon! – powtarzałem sobie nerwowo, przeszukując już 3 stertę ubrań. Akurat wtedy kiedy był mi potrzebny, tajemniczo znikał a ja, jak zawsze musiałem marnować cenny czas ma zabawę w poszukiwanie skarbów. Chociaż jeśli mam być szczery, już nie jeden raz znalazłem coś ciekawego. Weźmy za przykład taką szczoteczkę elektryczną, spod mojego łóżka. Nie, nie pytajcie, jak się tam znalazła bowiem sam nie wiem i może lepiej dla mnie jeśli się nie dowiem. Telefon ponownie za wibrował, zdradzając mi swoje położenie, tym razem nie dam się tak łatwo przechytrzyć! Jak się okazało, urządzenie było po poduszką – Baka, baka, baka!* - Zakląłem w myślach, przypominając sobie że schowałem je tam godzinę temu.
Tak jak myślałem, sms od Kiby. Zaraz usłyszę kolejną porcję bredni w jego wykonaniu.

Hej Naruś! O 15 w parku, czekam.

Nie zbyt zdziwiła mnie ta wiadomość, szczerze mówiąc spodziewałem się tego. Z powodu braku innej możliwości, rozsunąłem klawiaturke, wystukując naprawdę wyczerpującą odpowiedź.

Raczej nie będę mógł przyjść

Po 5 minutach, rozbrzmiał sygnał w postaci mojej ulubionej piosenki. Gotowy, na konsekwencje, zaakceptowałem połączenie następnie słysząc – Naruto! Masz być o 15, bo inaczej ci głowę utnę. Nie żartuje! – prawie że wykrzyczał do słuchawki przyjaciel.
- Obawiam się że nie będę mógł – Nie ma to, jak powtarzać tą samą informacje drugi raz, zupełnie jakby do szatyna nie docierał sens moich słów.
- Nie akceptuje odpowiedzi ‘nie’. Masz być i basta!
- Nie
- Coś ci mówiłem! No Naruś, ładna pogoda, połazimy po mieście… no weź – Próby namowy zostały ponownie odrzucone odpowiedzią – Nie -
- Czemu nie? Jest ładna, ok? Może trochę małomówna, ale rekompensuje jej to uroda! Poznałem ją wczoraj w bibliotece, i od razu pomyślałem o tobie. Ma na im…- Zanim zdążył dokończyć odpowiedź została przeze mnie  przerwana.
- Kiba. Nie obchodzi mnie jak się nazywa, jaka jest, a co na pewno jak wygląda! Dziękuje że się o mnie martwisz, ale nie jestem zainteresowany – odburknąłem nieco już podirytowany. Zaobserwowałem że od jakiegoś czasu, prawie w ogóle nie kręcą, a co więcej – nie pociągają mnie dziewczyny. Nie wiem czym jest to spowodowane, i czy jest to normalne. Wiem jedno, póki co nie zamierzam brać pod uwagę jednej z opcji, którą jest nic innego jak inna orientacja seksualna. Oczywiście, nie było to nie uniknione lecz wolałem przekonać się o tym z biegiem czasu.  
- Naprawdę nie dasz się namówić? Ten jeden, jedyny raz? Naaaruuuuś? – wyjęczał do słuchawki uparty szatyn.
- Będę na 15. Tylko już się zamknij – Zdecydowanie ciągnięcie dalej tej wymiany zdań nie przyniosło by pozytywnych rezultatów. Welcome to hell…

***

Niczego się nie spodziewając, wkroczyłem do łazienki w celu wzięcia prysznicu. Zastrzyk energii w postaci zimnej wody, jest naprawdę dobrym sposobem na całkowite wybudzenie się. Niestety moje plany zostały pokrzyżowane, w momencie gdy zobaczyłem porozwalane ubrania Itachiego. Zaakceptuje wiele, ale tego nie będę tolerował. A co na pewno nie zamierzam gapić się na czerwone bokserki zdobione białymi serduszkami. Pomyśleć że osiągnął już 24 rok życia. Może i wygląda na dojrzałego mężczyznę, ale co do stanu umysłu mam w dalszym ciągu spore wątpliwości.
- I – ta – chi! – Mój mrożący krew w żyłach krzyk rozbrzmiał na całym piętrze. Właśnie taki efekt zamierzałem osiągnąć. Jeśli nie zjawi się tu w przeciągu 2 minut, pójdę do niego osobiście, a następnie zabiję własnymi rękoma.
Po upływie paru minut, skierowałem się w stronę pokoju brata. Otworzywszy drzwi ujrzałem naprawdę żałosny widok – idiota – stwierdziłem w myślach. Mój szanowny brat tym razem paradujący w bokserkach odcieniu zieleni, odpłynął w sferę swojej wyobraźni. Widocznie mnie nie zauważył, pochłonięty śpiewaniem do zużytego dezodorantu. Bez namysłu wyrwałem z gniazdka kabelek od słuchawek skutkiem czego muzyka ucichła, lepiej dla mnie – nie ogłuchnie. 
- Zabierasz z łazienki swoje łachmany, w tej chwili – Powiedziałem zimnym, obojętnym głosem, w którym dało się jednak wykryć nutkę irytacji.
- Hej Sasu, jak się spało? Znowu wstałeś lewą nogą? –
- Zamknij się imbecylu
- Spokojnie, bo ci się jeszcze zmarszczki zrobią, a tego byś raczej nie chciał, nie? Wtedy to już chyba żadna by się za tobą nie uganiała…
Odwróciłem się na pięcie kierując w stronę ciemnobrązowych drzwi. Zdecydowanie nie miałem nastroju wysłuchiwać monologów brata, które i tak donikąd by nie prowadziły. Wezmę ten cholerny prysznic, po czym idę się przewietrzyć. Może świeże powietrze, pomoże mi ochłonąć.

-----

Baka* - Głupek

Jest to pierwszy dłuższy tekst jaki piszę, a więc proszę o wyrozumiałość. Moja przygoda dopiero się zaczyna, a więc brak mi jeszcze doświadczenia. Jednak mam nadzieję że z czasem nabiorę wprawy. 

Tekst dzisiaj opublikowany jest prologiem, a więc akcja idzie na chwilę obecną wolno i ma na celu ukazać jedynie charaktery głównych bohaterów oraz to jak żyją. Co do błędów, możliwe że mogą się pojawić i tutaj proszę o powiadomienie mnie jeśli owe się znajdą. 
Byłam bym również niezmiernie wdzięczna nawet za najmniejszy komentarz, który zmotywuje mnie nieco do działania. Nie wiem bowiem czy ktokolwiek tu zagląda, i czy jest sens pisania kolejnych rozdziałów.

1 komentarz:

  1. Przez przypadek znalazlam Twojego bloga. Prolog bardzo mi sie spodobał, szkoda ze nie opublikowałas niczego więcej- bo naprawdę świetnie piszesz. Chciałabym wiedzieć co będzie dalej, tak więc jeżeli przeczytasz kiedykolwiek ten komentarz wiec ze miałabys już jednego wiernego czytelnika ;)

    OdpowiedzUsuń